Francja pokonała Belgów i zapewniła sobie awans do ćwierćfinału Mistrzostw Europy. O losach reprezentacji Belgii zadecydowało samobójcze jednego z ich piłkarzy.
Francja 1:0 Belgia
Tegoroczne Mistrzostwa Europy przyzwyczaiły już kibiców, że za wielkimi meczami często kryje się wielkie rozczarowanie. Faworyci zawodzą na całej linii, choć są również wyjątki jak, chociażby reprezentacja Niemiec. Od meczu Francji z Belgią oczekiwano wiele, dwie świetne drużyny spotkały się na wczesnym etapie turnieju w pojedynku o być albo nie być. Prawda jest jednak taka, że Francuzi, jak i Belgowie nie są w najlepszej dyspozycji. Francja dość ślamazarnie prze do celu, pomimo dużych problemów w ataku. W spotkaniu tych drużyn Francja oddała aż 20 strzałów na bramkę rywala. Zaledwie dwa z nich były celne, 2 celne strzały do 20 oddanych. Żeby tradycji stało się zadość, jedyne trafienie w tym meczu to gol samobójczy. Tym razem padło na Jana Vertonghena, który w 85. minucie wpakował piłkę do własnej bramki. Belgowie nie istnieli w tym meczu, jeżeli mowa o ataku. Zaledwie 5 strzałów na bramkę i tyle samo celnych co Francja. Po raz kolejny oczekiwania przerosły rzeczywistość, a szkoda, bo tego typu pojedynki powinny być piłkarskim świętem, a są męczarnią dla kibiców.
Portugalia 0:0 Słowenia
Portugalczycy w swoim stylu, dominacja nad rywalem i stwarzanie sobie sytuacji bramkowych. Słowenia zepchnięta do defensywy i licząca na swojego bramkarza, który kilka razy pokazywał klasę. Pierwsza połowa lekko nurząca, nie wiele się działo i do przerwy obie ekipy schodziły na zero z tyłu. W drugiej części Portugalia wzięła się do pracy, wywierając większą presję na rywalach. Ci jednak dzielnie się bronili i nie pozwolili przeciwnikowi na strzelenie gola. Żadna drużyna nie zdołała strzelić gola w 90 minutach więc potrzebna była dogrywka. Tam Słowacy odważnie starali się wykorzystywać swoje okazje i parę razy było blisko, jednak to Portugalia miała idealną okazję na bramkę. Pod koniec pierwszej części dogrywki sędzia odgwizdał przewinienie w polu karnym Słowacji. Do rzutu karnego podszedł Cristiano Ronaldo, jednak górą w tej konfrontacji był Jan Oblak. W drugiej części emocje zaczęły coraz bardziej brać górę. Z boiska wyleciał selekcjoner Słoweńców, a piłkarze częściej, zamiast skupić się na grze, skupiali się na przeciąganiu gry i faulowaniu rywali. W 115 minucie fatalny błąd popełnił Pepe, którego strata otworzyła drogę do bramki Benjaminowi Šeško, który staną sam na sam z Diogo Costą. Ten jednak obronił strzał czym uratował zespół przed katastrofą. Dogrywka nie wystarczyła do wyłonienia zwycięzcy, wiec potrzebne były rzuty karne. Tam absolutnym bohaterem okazał się Diogo Costa, obronił wszystkie 3 karne, które wykonywali Słoweńcy. Nieprawdopodobna forma, nie ma słów, które oddadzą w zupełności to co pokazał portugalski bramkarz. Portugalczycy wykorzystali swoje strzały bezbłędnie i to oni ostatecznie awansowali do ćwierćfinału. Wielkie brawa dla Słoweńców za postawę i walkę, mimo wszystko wycisnęli z tego turnieju wszystko co mogli.