Vasyl Vasylyk: “Wydaje mi się, że Jagiełło żyje we mnie.” – Rozmowa Dnia z aktorem Korony Królów.

Paulina Mruk: Jak zaczęła się Twoja przygoda z aktorstwem?
Vasyl Vasylyk, aktor z serialu Korona Królów: Zaczęła się, kiedy miałem około 20 lat. Spodobało mi się to. Szybko dostałem się do szkoły aktorskiej i tam właśnie zaczęła się moja przygoda. Pracowałem w teatrze 7 lat. Mój ulubiony pisarz, Jack London, i bohaterzy jego książek często idą za swoimi marzeniami, więc ja też poszedłem.

PM: Jak wspominasz swoje dzieciństwo?
VV: Bardzo miło. Lubię wspominać moje dzieciństwo. Jest to czas, kiedy człowiek bardziej czuje życie, świat i jest bliżej Boga. Dla mnie jest to wspaniałe uczucie.

PM: Gdzie widzisz się za 10 lat?
VV: Nie patrzę aż tak daleko, ale mam nadzieję, że będę się cały czas rozwijał.

PM: Tęsknisz za Lwowem?
VV: Nie mogę powiedzieć, czy tęsknię czy nie. Czuję się obywatelem świata. Oczywiście tęsknię za ludźmi, za rodziną i przyjaciółmi, ale teraz jest mi dobrze w Polsce.


PM: Jakie widzisz różnice w pracy aktora na Ukrainie i w Polsce?

VV: To jest trudne pytanie i chyba nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. W każdym przypadku zależy to od warunków i projektów. Na Ukrainie są bardzo dobre projekty i super warunki pracy. Dokładnie tak samo jest w Polsce, ale zależy od tego gdzie się trafi. Wydaje mi się, że tak jest wszędzie.

PM: Co skłoniło Cię do udziału w castingu do roli Jagiełły?
VV: Co mnie skłoniło? Chyba chęć gry, aktor zawsze chce grać (śmiech). Kiedy się dowiedziałem, że jest casting do roli Jagiełły, zacząłem pisać do różnych osób, żeby tylko dostać się na ten casting i udało się. Nawet udało się wygrać.

PM: W jaki sposób zacząłeś tworzyć postać Króla Władysława II Jagiełły?
VV: Kiedy były castingi, dużo czytałem o tej postaci. Wiedziałem, że będę tworzył go na swój sposób, ale dużo też o tym człowieku wiedziałem. Jak zaczynam już tworzyć daną postać, to zadaję sobie pytanie: “Co on by zrobił w tej sytuacji?”. Nawet jak nie wyjdzie, staram się budować charakter. Nie ma jednego podejścia do postaci, składa się na to wiele czynników. Czasami patrzę w lustro i staram się zobaczyć Jagiełłę w swoich oczach. Tak jak już mówiłem, składa się wiele rzeczy na to, jak mam budować postać. Zawsze staram się dać z siebie 100% i mieć pewność, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby jak najlepiej uwiarygodnić Jagiełłę.

PM: Widzisz jakieś podobieństwa między Jagiełłą a sobą?
VV: Zawsze staram się przepuścić cechy charakteru Jagiełły przez siebie, więc oczywiście jest jakieś podobieństwo między nami. Wyciągam też moje cechy charakteru, które pasują do Jagiełły, ponieważ wtedy czuje się jeszcze bardziej związany z tą postacią w sensie duchowym i wydaje się, że Jagiełło żyje we mnie.


PM: Czego nauczył Cię Władysław II Jagiełło?

VV: Nauczył mnie, że nieważne czy podjęliśmy złe, czy dobre decyzje, trzeba zostawić to za sobą i żyć dalej. Był bardzo konkretnym człowiekiem, nie bał się podjąć decyzji i za nią odpowiedzieć. Był świadomy tego, że mógł popełnić jakiś błąd, ale nie bał się konsekwencji z tym związanych. Bardzo też ufał sobie i swojej intuicji. Myślę, że mogę powiedzieć, że tego właśnie mnie nauczył.

PM: Jaka scena z serialu “Korona Królów” jest Twoją ulubioną?
VV: Sceny trudne dla prawdziwego aktora są łatwe. Bardzo lubię takie wyzwania, ponieważ kiedy jest łatwo i mało do zagrania, bywa to dla mnie zawsze ciężki orzech do zgryzienia. Co do ulubionej sceny, to mam kilka, ale nie chciałbym ich zdradzić.

PM: Z którym z aktorów masz najlepszy kontakt?
VV: Z Dagmarą Bryzek i Antkiem Sałajem.


PM: Masz inne propozycje grania w Polsce? Na przykład w filmie, teatrze lub w innym serialu?
VV: Nie, na tą chwilę nie mam. Czekam. (śmiech)

PM: Czy odczuwasz większą popularność w związku z graniem w Koronie Królów?
VV: Jakieś 3 miesiące temu założyłem Instagrama i przybyło mi trochę obserwujących, więc gdzieś odczuwam tę popularność. Choć tak naprawdę żyję tylko dniami zdjęciowymi, nie mam za bardzo czasu odczuć tak dokładnie tej popularności.

PM: Zagrałeś w filmie “Wołyń” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Twój udział w filmie nie był raczej dobrze przyjęty przez Twoich rodaków. Czy żałujesz w jakimś stopniu odegrania Twojej roli w “Wołyniu”?
VV: Nie. W żadnym stopniu nie żałuję i tak jak mówiłem chwilę wcześniej, jestem podobny do Jagiełły, ponieważ jak coś robię, to nie ma takiego “gdybania”.


PM: Jak zaczęła się Twoja przygoda z koreańskim kinem?
VV: Pewnego razu mój przyjaciel powiedział: “Vasyl, dawaj obejrzymy koreańskie kino”. W dzieciństwie oglądałem “Karate Kid” i inne filmy. Jeśli chodzi o tę tematykę, kiedy mi ją zaproponował pomyślałem sobie, że nie wiem, o co mu chodzi, jednak jak już obejrzeliśmy, byłem zachwycony. Lubię różne filmy i różnych reżyserów, ale nie lubię amerykańskiego standardu. Chodzi w nim o to, że już na samym początku filmu wiemy, jakie będzie zakończenie. Bardziej podobają mi się filmy, w których nie ma tego standardu. Wydaje mi się, że europejskie kino jest trochę lepsze w tym kierunku od amerykańskiego. Nie zamykam się na jednym gatunku filmowym, lubię różne filmy i spektakle teatralne.

PM: Bardzo trudno znaleźć informacje o Tobie w Internecie, czy bardzo cenisz sobie prywatność?
VV: Oczywiście, jakieś granice zawsze muszą być. Nie jestem też taki, że nie pokazuje siebie i swojego życia. Po prostu mam na to mało czasu.

PM: Co chciałbyś przekazać fanom?
VV: Bardzo kocham i ogromnie się cieszę, że ich mam.

Exit mobile version