sobota 19 kwietnia 2025
Tryb pracy DZIEŃ/NOC
sobota 19 kwietnia 2025
Tryb pracy DZIEŃ/NOC

Awantura o dmuchane bandy. W roli głównej Janusz Kołodziej

Fot. Archiwum
Szacowany czas czytania tekstu: 4 min

Sezon żużlowy dopiero się rozpoczął, a w środowisku już mamy pierwsze duże dyskusje i kontrowersje. Chodzi o dmuchane bandy na łukach, a właściwie sposób ich montażu. Do jednej z afer do doszło we wtorek w Poznaniu, a roli głównej wystąpił kapitan Unii Leszno – Janusz Kołodziej.

Awantura o bandy

Sytuacja miała miejsce podczas rozgrywanego na torze w Poznaniu ćwierćfinału Indywidualnych Mistrzostw Polski. Jeszcze zanim rozpoczęły się wtorkowe zmagania, pojawiły się pierwsze uwagi odnośnie montażu dmuchanej bandy na drugim łuku oraz jej elementów. Głos podnieśli m.in. Janusz Kołodziej, Tobiasz Musielak oraz Norbert Krakowiak. Ich zdaniem konstrukcja mogła być niewłaściwie wkopana lub naciągnięta, co wzbudziło obawy o bezpieczeństwo zawodników. Przypomnijmy, że zgodnie z regulaminem jej dolna część powinna być wkopana na co najmniej 10 centymetrów pod powierzchnię toru.

Co ważne, wcześniej tor, również zgodnie z regulaminem, został odebrany przez sędziego oraz komisarza zawodów, którzy nie mieli żadnych zastrzeżeń co do stanu nawierzchni i zabezpieczeń. Zgłoszenie trójki zawodników spowodowało jednak reakcję ze strony osób funkcyjnych i przez blisko godzinę trwały prace przy analizowanym fragmencie toru. W pewnym momencie nawet Piotr Pawlicki wziął za łopatę i osobiście pracował przy odcinku bandy. Ostatecznie arbiter zdecydował, że turniej wystartuje zgodnie z planem.

Wymieniona wcześniej trójka zawodników w dwóch pierwszych startach nie dojeżdżała jednak do mety, a później wycofała się z zawodów z powodu problemów sprzętowych. W wyścigu nr 6 wszyscy spotkali się nawet pod taśmą, jednak jazdę na pełnej prędkości zakończyli już na pierwszym łuku.

Dyskusji ciąg dalszy

Ciąg dalszy afery miał miejsce podczas środowego wydania magazynu “Kolegium Żużlowe” na antenie Canal+ Sport. Janusz Kołodziej opowiedział o okolicznościach sytuacji z Poznania. Wspomniał o wypadku Taia Woffindena, o pracach jakie przy bandzie wykonano na torze w Lesznie oraz o niedoszłym sparingu w Rybniku, gdzie również miał zastrzeżenia do montażu “dmuchawca”, co w konsekwencji doprowadziło do odwołania zawodów, a nawet kłótni z prezesem miejscowego ROW-u – Krzysztofem Mrozkiem.

– Ja wiele razy zgłaszałem na torach, że ta banda powinna być inaczej i lepiej wkopana i zamontowana, ale za bardzo nikt mnie nie słuchał. Mam nadzieję, że teraz po tej całej akcji to w końcu ruszy i pójdzie do przodu – powiedział Janusz Kołodziej. Kapitan Byków opowiedział kulisy wczorajszych zawodów w Poznaniu. – Zacząłem się przyglądać z pasa bezpieczeństwa, jak wygląda sznurek, który jest na dole, ponieważ on powinien być naciągnięty dość mocno, ponieważ on dociska bandę do ziemi. Zauważyłem, że nie jest za bardzo naciągnięty, tylko bardziej zwisa, a później pojawiły się trytki – oznajmił Kołodziej. Zawodnik zaznaczył także, że banda na torze przy zjeździe do parku maszyn nie była wkopana, lecz podsypana.

W opozycji do słów żużlowca stanął prezes poznańskiego klubu, Jakub Kozaczyk. Podkreślił, że tor na Golęcinie otrzymał licencję, a stadion w Poznaniu wizytował też Tony Briggs, konstruktor dmuchanych band. – Nie było z naszej strony żadnej złej woli, żeby cokolwiek zrobić źle. Zawsze chcemy zrobić dobrze, bo dla nas zdrowie zawodników jest najważniejsze. Zarówno Pana Janusza jak i Pana Norberta i wszystkich zawodników. Pierwszego kwietnia odbył się na torze odbiór toru. Tor został odebrany bez uwag. Bandy nie były przez nas ruszane – przyznał.

Całość dyskusji do obejrzenia TUTAJ.

Cała ta sytuacja to oczywiście pokłosie wypadku Taia Woffindena podczas sparingu w Krośnie, który wstrząsnął całym żużlowym środowiskiem. Brytyjczyk po zderzeniu z bandą dmuchaną, która w chwili uderzenia podniosła się, trafił do szpitala z wieloma złamaniami i poważnymi obrażeniami ciała. Od tamtej chwili temat prawidłowego montażu band zyskał nowy kontekst. Szczególnie niektórzy zawodnicy, ale też działacze zaczęli bacznie przyglądać się standardom bezpieczeństwa w tym zakresie.

Ostatecznie ćwierćfinał IMP w Poznaniu doszedł do skutku. Pozytywnym zaskoczeniem okazał się Kacper Mania. Młodzieżowiec Fogo Unii Leszno zajął czwarte miejsce i weźmie udział w turnieju IMP Challenge, który wyłoni stałych uczestników cyklu w obecnym sezonie.

źródło: Canal+

TVML NA YOUTUBE – SUBSKRYBUJ