Patryk Szwichtenberg – aktor młodego pokolenia, muzyk oraz kompozytor. Śpiewa, gra na skrzypcach i fortepianie. Największą popularność zyskał dzięki roli Jaśka w ekranizacji sagi “Stulecie Winnych” Ałbeny Grabowskiej.
Paulina Mruk Jak zaczęła się Twoja przygoda z aktorstwem?
Patryk Szwichtenberg: Zaczęło się to stosunkowo późno, bo w ostatniej klasie liceum. Od niektórych aktorów można usłyszeć, że od dziecka mieli zapędy aktorskie. U mnie jednak było inaczej. To było dość spontaniczne, gdyż miałem zostać muzykiem, a w zasadzie skrzypkiem, ale moje losy potoczyły się tak, że zmieniłem kierunek. Od najmłodszych lat lubiłem “błaznować” i stwierdziłem, że aktorstwo jest w sam raz dla mnie. Po maturze zdawałem do Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni i tam studiowałem przez dwa lata. W międzyczasie szukałem odpowiedniej dla siebie szkoły państwowej. Ostatecznie dostałem się na PWST w Krakowie.
PM: Gdyby nie aktorstwo zostałbyś skrzypkiem?
PS: Tak pewnie by było. Podczas mojej edukacji w szkole muzycznej niejednokrotnie chciałem skończyć z tym, ale zawsze było mi szkoda tych wszystkich lat spędzonych z instrumentem. Aktorstwo to była trudna decyzja, choć od momentu, gdy byłem na sto procent pewien, że nie pójdę na studia muzyczne to nie zaniedbałem muzyki. Cały czas jakoś to pielęgnuje i staram się działać.
PM: Zacznijmy od Jaśka Winnego. Jak dostałeś tę rolę?
PS: Mniej więcej trzy lata temu odbył się casting do roli Jaśka. Niedawno Facebook wyświetlił mi wspomnienie z Gali Przeglądu Piosenki Aktorskiej i pamiętam, że tuż po przeglądzie, po zagranych piosenkach, które tworzyliśmy z Agnieszką Glińską, pojechałem na casting do Warszawy. W mojej ocenie był to casting jeden z wielu, nie liczyłem na nic specjalnie, nie nastawiałem się. Pamiętam, że jechałem do Warszawy w nocy. Gdy już dotarłem do stolicy zdrzemnąłem się chwilę, zjadłem drożdżówkę, wypiłem kawę i pojechałem na casting. W sumie były to bardziej zdjęcia próbne, ponieważ grałem z dwiema partnerkami. Jedną z nich była właśnie Sandra Drzymalska, czyli serialowa Łucja. Odczuwałem zmęczenie po gali i całonocnej podróży, ale zagrałem te sceny i poczułem satysfakcję. Pamiętam, że na castingu był obecny Piotr Trzaskalski, reżyser pierwszego sezonu Stulecia Winnych. Z Warszawy pojechałem do Gdańska. Po upływie miesiąca dostałem telefon, że mam tę rolę. Dla mnie to była abstrakcja, ponieważ telefon zadzwonił o poranku i wywlókł mnie z łóżka. Odebrałem, a agentka powiedziała “Patryk! Dostałeś tę rolę! Zagrasz Jaśka w Stuleciu Winnych”. Była to wielka radość, a także przełomowy moment w mojej karierze aktorskiej. Rola Jana Winnego to początek mojej drogi.
PM: Czy widzisz podobieństwa między Jaśkiem, a Twoją osobą?
PS: Niekoniecznie widzę jakieś podobieństwa, myślę nawet, że mamy odmienne podejście do wielu spraw. Ciężko jest mi porównać postać Jaśka do mojej osoby. Historia Jaśka toczy się w zupełnie innych czasach. Uważam, że jeżeli nie jesteśmy w pewnych okolicznościach, często opresyjnych to nie powinniśmy oceniać czyiś decyzji, gdyż sami nie wiemy co byśmy zrobili. Wszystkie sytuacje, do których nie mamy dostępu są ciężkie w porównaniach. Dokładnie tak samo jest z koronawirusem. Ludzie wypowiadają się na ten temat, nie znając kulis tego horroru. Dopiero gdy człowiek coś takiego przeżyje, to nabiera innego znaczenia. Wracając do podobieństw, to Winny jest taki niepokorny, ja też zawsze lubiłem się buntować. Do dziś w wielu sytuacjach mam odmienne zdanie niż większość ludzi. Będąc młodszym, idealizm był jaśniejszy. W tym momencie wiem, że świat w cale nie jest taki dobry, taki kolorowy, jak nam się zdawało.
PM: Szukając informacji o Tobie natrafiłam na wywiad z Twoją mamą. Powiedziała, że jesteś ogromnym indywidualistą. Zgadzasz się ze słowami Twojej mamy?
PS: Chyba tak jest. Nie mnie to oceniać, ale moja mama zna mnie lepiej niż ja sam, bo pamięta lata, których ja już tak dobrze nie pamiętam. W szczególności czas kiedy byłem młodszy. Myślę, że jestem indywidualistą i któregoś dnia chciałbym mieć taki komfort, że będę mógł robić tylko to, co w pełni uważam za słuszne oraz to, co sprawia mi największą radość. Życie jest jednak różne i trzeba iść czasem na kompromis.
PM: Jak się czujesz jako “postarzony” Jasiek? Jakie są wrażenia grania postaci dużo starszej od siebie? Taka charakteryzacja może całkowicie zmienić grę aktorską, czy też samopoczucie na planie?
PS: To było kuriozalne wrażenie z postarzaniem, ponieważ wchodziło się rano do make-up busa mając lat 29, a po godzinie wychodziło się jako ponad 60-letni człowiek. To jest jakaś abstrakcja, ale plusem tego wszystkiego jest to, że nie korzystając z aplikacji do postarzania, można mniej więcej zobaczyć, jak się będzie wyglądało w przyszłości. Stwierdzam, że nie będzie jakoś strasznie, jeżeli podobnego typu zmarszczki pojawią się na moim licu (śmiech). Było to też dziwne uczucie, gdyż ludziom w pewnym wieku zmienia się motoryka ciała, całościowa energia, która wynika z tego wieku, a często także z jakiś dysfunkcji i ta osoba wie, że nie może wykonywać gwałtownych ruchów. W ciele osób starszych jest większa kontrola. Tacy ludzie zdają sobie sprawę, że nie podskoczą, czy też nie pobiegną. Starałem się pokazać, że wraz z upływem czasu Jasiek też się starzeje i już pewnych manewrów nie wykona.
PM: Dostałeś wiadomość, że zagrasz w Stuleciu Winnych, jak przygotowywałeś się do roli Jaśka?
PS: Zajrzałem do książek Ałbeny Grabowskiej. Chciałem zobaczyć, jak w oryginale wygląda ta historia. Miałem jednak świadomość tego, że adaptacja będzie się różniła w kilku kwestiach. Pamiętam, że przed pierwszym sezonem wziąłem się za siebie, aby poczuć się lepiej w swoim ciele. Dla mnie jest to skomplikowana postać i niejasna, a przynajmniej była. Jasiek był takim wolnym elektronem, który odbija się od różnych ludzi i to nim życie kieruje w wielu momentach. Wydaje mi się, że dopiero w trzecim sezonie dokonuje się w nim jakaś przemiana z pewnego konkretnego powodu, gdzie on bardziej przejmuje stery. Moja postać w końcu zdaje sobie sprawę z tego co jest ważne i staje się to jego sensem życia. Na pewno jednak rola Jana nie jest prosta do zagrania.
PM: Seweryn Krajewski – ikona sama w sobie. Jakie miałeś wrażenia i odczucia po zagraniu Pana Krajewskiego?
PS: Szczerze mówiąc nie było mnie jakoś dużo w tym serialu i ta rola też nie była bardzo znacząca, ale jednak jest to postać ikoniczna i tym samym zwracająca uwagę widzów. Charakteryzacja była bardzo pomocna, przygotowywał ją Marcin Rodak, który notabene pracował przy pierwszym sezonie Stulecia Winnych. To takie trochę mierzenie się z legendą, żeby przedstawić tę postać. Przed zdjęciami nie miałem okazji poznać Pana Seweryna Krajewskiego, ale przedstawienie legendy rządzi się swoimi prawami. Był to wielki zaszczyt wcielić się choć na moment w ikonę polskiej muzyki, którą absolutnie podziwiam.
PM: Jaka jest Twoja ulubiona rola, którą zagrałeś w teatrze?
PS: Nie wiem, czy kiedykolwiek zagrałem taką rolę. Wydaje mi się, że na studiach mogłem zagrać jedną z moich ulubionych ról. Zdarzało się, że występowałem na egzaminach na wydziale reżyserskim, gdzie studenci reżyserki brali kolegów aktorstwa na zaliczenia. Na tych egzaminach pokazywali różne fragmenty sztuk. Pamiętam, że udało mi się zagrać na sesji, gdzie student przedstawiał scenę z dramatu Antona Czechowa. Grałem Michała Astrowa z “Wujaszka Wani”. Tam miałem przedsmak tej roli, ale jest to jedna jedyna postać, którą rzeczywiście chciałbym zagrać w teatrze. Jak dotąd w teatrze nie miałem okazji zagrania czegoś takiego, co byłoby moją ulubioną rolą. Myślę, że wszystko jeszcze przede mną.
PM: Muzyka jest bardzo ważna w Twoim życiu. Kto zaraził Cię miłością do muzyki?
PS: Ciężko powiedzieć. Wydaje mi się, że w naszym domu było dużo muzyki. Pamiętam też jeden z pierwszych z koncertów, na których byłem i nie była to muzyka klasyczna tylko muzyka popularna. Swego czasu w Gdańsku odbywały się koncerty przy plaży i dla mnie, jako małego chłopca, było to niesamowite, ponieważ scena była ustawiona tuż przy wejściu na plażę. Te koncerty były co tydzień i grały tam takie zespoły jak Lady Pank. Były to lata dziewięćdziesiąte. Wtedy po raz pierwszy w życiu zobaczyłem na żywo profesjonalne instrumenty, mikrofony oraz wokalistów. Kiedy zgasły światła, a ja wróciłem do domu ze swojego pierwszego koncertu od razu zrobiłem małą scenę i bawiłem się w koncertowanie na łóżku. Mocno ubolewam nad tym, że mamy sytuacje jaką mamy i nie można koncertować, ponieważ dawało mi to dodatkowe pokłady energii. Znalazłem jednak sposób na wypełnienie tej pustki i rano włączam sobie moje ulubione koncerty, a to też daje mi przysłowiowego “kopa”. Wiele płyt z mojej kolekcji dostałem od ojca. To właśnie on przywoził do domu wiele płyt z muzycznymi nowościami.
PM: Kiedyś powiedziałeś, że muzyka i aktorstwo są jak żona i kochanka, więc co jest czym w Twoim życiu?
PS: Tak na prawdę to są czyjeś słowa, które kiedyś przytoczyłem, ale one idealnie pasują do dziedzin, które cały czas się przeplatają w moim życiu. Bardzo mi się podoba, że muzyka i aktorstwo są obecne w moim życiu, ponieważ im więcej mam przestrzeni i momentów, które trzeba przeczekać w jednej dziedzinie, a w drugiej sobie działać, tym lepiej dla mnie. W życiu nie zawsze każdemu się super kręci w zawodzie i dobrze mieć jakąś alternatywę lub też miejsce odpoczynku czy wytchnienia. Jest to taki dystans, żeby nie nastawiać się na jedną rzecz. W moim życiu też tak jest, ponieważ gdy nie gram przed kamerą, czy w teatrze, to działam sobie muzycznie. Tak to się miesza i bardzo to lubię. Niesamowicie mi się to podoba. Jedno z drugim też się łączy. Zazwyczaj w teatrze, trzeba coś zaśpiewać lub też zagrać na jakimś instrumencie.
PM: Pracujesz nad nową piosenką?
PS: Tak, pracuję nad kilkoma piosenkami. Czuję również, że może to być dla mnie nowy poziom, jednak nie chcę zapeszać. Czasami jest to droga przez mękę, ponieważ z burzy mózgów i natchnienia trzeba przejść do konkretów i skrystalizować to co stworzyło się pod wpływem weny. Proces tworzenia jest na początku bardzo euforyczny, a później trzeba kreślić. Jestem bardzo samokrytyczną osobą, dlatego nie mogę patrzeć na piosenki, które już wypuściłem w świat. Często mam ochotę wyczyścić swój kanał, jednak teraz skupiam się na przyszłości i na tym co będzie.
PM: Co chciałbyś przekazać swoim fanom?
PS: Chciałbym podziękować za to, że mają ochotę mnie oglądać i śledzić moje poczynania, ponieważ jest to dla mnie bardzo miłe i dodaje mi motywacji do dalszego rozwijania mojej kariery. Życzę nam wszystkim, aby sytuacja, w której obecnie się znajdujemy jak najszybciej się skończyła, a także aby ten świat wyzdrowiał i zaczął się normować. Bądźmy mądrzy i wyciągajmy wnioski z życia.